Zamieszczone przez Alonzo_
Ja miałem okazję ujeżdżać VW Polo od 97. roku, czyli w czasach, kiedy za gołą wersję z korbkami w szybach, bez klimatyzacji, poduszek powietrznych i nawet radia trzeba było zapłacić więcej niż za Peugota, czy Fiata.
Na mechanikę nie mogę powiedzieć PRAWIE żadnego złego słowa, a prawie dlatego, że i tam zdarzyło się wysiąść pompie wspomagania, czy centralnemu zamkowi. Poza tym i tamto auto zaczęło rdzewieć, a plastiki w środku pękały.
I gdzieś w okolicach 2005 roku dorosłem do tego, że VW nie różni się PRAWIE niczym od innych marek i nie rozumiem, co ludzi tak do niego ciągnie, a już szczególnie do Golfa, który kompletnie niczym nie porywa.
Ale ponownie jest "prawie", bo mimo wszystko nadal uważam, że jest bardziej solidną marką niż inne.
I tak, jak VW ma problem wizerunkowy, tak Polska ma problem mentalno-ekonomiczny.
Należymy do UE i producenci aut nie patrzą na nas jak na biedny rynek wschodzący. Spójrzcie na Ukrainę, Rumunię, Chiny... Na tamte rynki celowo produkuje się tanie auta, bo wszyscy wiedzą, że panuje tam bieda i trzeba sprzedawać tanie produkty.
U nas nadal panuje mentalność, że zakup samochodu to święto rodzinne, bo pieniądze nierzadko zbiera się latami i oczywiście nie można kupić czegoś gorszego niż ma sąsiad.
Nieważne, że później będą problemy z tankowaniem i utrzymaniem. Ważne, że jeżdżę wypasionym autem!
Też chciałbym mieć Audi A8, stać mnie na zakup, ale wiem, że utrzymanie go wydrenowałoby mi kieszeń, więc niestety muszę odpuścić... Kto wie - może kiedyś.
Póki co mam Octavię dwa lata i cichą nadzieję, że za dwa, zanim zacznie się psuć po gwarancji, będę miał pieniądze i uda mi się ją wymienić na nowe auto z salonu. I nie będę musiał się zastanawiać, czy po gwarancji coś się zepsuje, czy nie.
Od razu odpowiem: tak - też mam aspiracje na bycie bogatym, jeśli zmiana auta na nowe co cztery, pięć lat w naszym kraju oznacza bogactwo.
Komentarz